Na początku wakacji w gminie Jedwabno na Mazurach doszło do wstrząsającej tragedii. Trzech młodych chłopców - dwóch 18-latków i 17-latek z woj. łódzkiego - zginęło w wodach jeziora Małszewskiego. Z ustaleń śledczych wynika, że chłopcy, którzy nocą wypłynęli kajakiem na jezioro, nie posiadali kamizelek ratunkowych na sobie.
Z 24 na 25 czerwca 2025 roku, tuż po północy, trzech nastolatków wypłynęło kajakami z wynajętego domku letniskowego nad jeziorem Małszewskim. Gdy nie wrócili, rozpoczęły się dramatyczne poszukiwania.
Po raz pierwszy służby zostały zaalarmowane przed godziną 1:00 w nocy. Na miejscu odnaleziono puste kajaki i wiosła dryfujące przy brzegu. Ani w łodziach, ani przy chłopcach — co potwierdzili później śledczy — nie było żadnych kamizelek ratunkowych.
W poszukiwania zaangażowano policję, straż pożarną, zespoły nurków PSP, psy tropiące, drony oraz sonar. Akcja objęła ponad 40 hektarów jeziora, a teren był wyjątkowo trudny — maksymalna głębokość akwenu to 17–18 metrów, linia brzegowa ciągnie się przez ponad 8 kilometrów.
Dzień później, 25 czerwca około godziny 18:00, nurkowie odnaleźli ciała trzech nastolatków na głębokości około 8 metrów i 230 metrów od brzegu. Słowa "potwierdzono najgorszy scenariusz" padły z ust służb i rozeszły się błyskawicznie po kraju. Na miejscu ruszyła procedura identyfikacyjna, nadzorowana przez prokuraturę.
- Na ciałach nie stwierdzono obrażeń ani innych śladów wskazujących na działanie osób trzecich - przekazał rzecznik prokuratury, Daniel Brodowski.
Trwa oczekiwanie na wyniki badań toksykologicznych, które mają pomóc w pełniejszym wyjaśnieniu okoliczności tragedii. Ich publikacja planowana jest za kilka tygodni.
W toku ustaleń śledczy jednoznacznie potwierdzili, że żaden z nastolatków nie miał na sobie kamizelki ratunkowej. Co więcej, nie odnaleziono ich również w kajakach.
To dramatyczny fakt, który być może zmieniłby bieg wydarzeń. W sytuacji, gdzie prawdopodobną przyczyną śmierci było utonięcie — nawet przy braku obrażeń — podstawowe środki bezpieczeństwa mogłyby zadecydować o życiu lub śmierci.
Eksperci ds. ratownictwa wodnego od lat alarmują, że kamizelka ratunkowa nie jest opcjonalna, zwłaszcza po zmroku i na nieznanych akwenach. Właśnie wtedy ludzkie reakcje są spowolnione, a ryzyko wypadku drastycznie rośnie.
Nie sposób opisać żalu, jaki towarzyszy tej historii. Ale może — jeśli potraktujemy ją jako przestrogę — uda się uratować czyjeś życie. Bo w tej jednej decyzji, by nie wziąć kamizelki, kryje się cały dramat.
Serwis mazury24.eu nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i opinii. Prosimy o zamieszczanie komentarzy dotyczących danej tematyki dyskusji. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane.
Artykuł nie ma jeszcze komentarzy, bądź pierwszy!